hhhh

hhhh

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 27

*** oczami Nathan'a ***
Kiedy wróciliśmy z Anią do domu zdziwiło mnie to, że nikogo tam nie było. Poszliśmy powoli na górę, tak żeby Ania się nie przewróciła. Musiałem teraz o nią dbać jak nigdy wcześniej. Potrzebowała tego. 
- Kochanie, musisz odpocząć. - powiedziałem, otwierając drzwi od naszego pokoju.
- Nie, Nathan. Nie muszę. Wszystko jest dobrze. Naprawdę. - nie wierzyłem jej. Musiała odpocząć. 
- Nie ma opcji, po tak męczącym dniu powinnaś odpocząć. Już, połóż się na łóżku. - objąłem ją i wolno położyłem na miękkim łóżku.
- Dziękuję. - musnęła delikatnie moje usta.
- Śpij skarbie. - pogłaskałem ją po głowie i wyszedłem. Postanowiłem pogadać z Jayem i dowiedzieć się, czy coś wymyślił w sprawie jego i Gośki. Wszedłem do jego pokoju i oniemiałem. Byli tam Tom, Siva, Max... oni pocieszali Jay'a. Kurwa, o co chodzi !? A sam Jay... płakał. Nie wiedziałem co mam zrobić. Tom spojrzał na mnie z ponurą miną. Swój wzrok zwróciłem na podłogę. Były tam potłuczone ramki i zniszczone zdjęcia. Jay nie zauważył, że byłem w jego pokoju. Podszedłem od tyłu łóżka do Sivy.
- Chłopaki, mogę z nim pogadać na osobności ?
- Pewnie. Jay, Nath chce z Tobą pogadać. - powiedział do Jay'a, a on nawet nie pokiwał głową. Żadnej odpowiedzi. Żadnego ruchu.
- Jay, co jest ? - spytałem, kiedy chłopaki już wyszli.
- Daj mi spokój. Chcę być sam. - poklepałem go po plecach.
- Stary, przecież jesteśmy braćmi. Powiedz, co się stało. Pomogę Ci. - chyba go wkurzyłem, bo zerwał się z łóżka i ledwo mnie uderzył.
- Nie ! Nikt nie może mi pomóc ! Rozumiesz ?! Daj-cie-mi-spo-kój ! Mam Ci to napisać, żebyś umiał to ogarnąć ?!
- Ej, nie krzycz tak, bo Ania śpi. - powiedziałem cicho, żeby go jakoś uspokoić.
- Jezu Nathan, przepraszam, ale... trudno jest się opanować, kiedy straciło się najważniejszą osobę w swoim życiu.
- Co Ty... jakbym tego nie wiedział. Chwila, Ty mówisz o...
- Tak, zerwałem z nią.
- Że co ? Przecież mówiłem, że to bez sensu. 
- No wiem, ale... nie miałem innego wyboru. - no chyba go pojebało ! Jak mógł zerwać z Gośką ? Tworzyli taką piękną parę... Muszę to naprawić.
- Nie rozumiem Cię stary... Zmieniłeś się. No cóż, jak zwykle ja muszę po Tobie sprzątać. - skierowałem się do wyjścia - Ogarnij się idioto, bo źle z tym skończysz. - piękne zakończenie i wychodzę. Miałem plan, żeby wrócić do siebie, ale Ania spała, so zszedłem do kuchni, żeby zrobić jakiś obiad. Przy blacie stał Tom i popijał kawę.
- Słuchaj stary, nie chciałem tego... - zacząłem. - Proszę, wybacz mi. To było silniejsze ode mnie. Ja... no, przepraszam. - chciałem już zakończyć ten spór, bo bałem się, że to odbije się na naszym zespole.
- Nic się przecież nie stało, każdy by się tak zachował na Twoim miejscu. Pamiętaj, nie żywię do Ciebie żadnej urazy. - przytulił mnie, klepnął kilka razy po plecach i podszedł do drzwi wyjściowych. - Idę z Gabi do kina. - posłałem mu uśmiech i zabrałem się za przygotowanie obiadu. Zajrzałem do lodówki. Zajebiście, nic nie ma. Tylko kilka jajek i resztka zepsutej musztardy. Z tego raczej zrobię jakąś papkę dla babci. Hmm, co by tu... Nie pójdę na zakupy, bo sklep troszkę dalej od nas. Wiem, zamówię kilka rzeczy przez neta. Poszedłem do mojego pokoju, gdzie był laptop. Lekko uchyliłem drzwi i wszedłem do środka. Spojrzałem na łóżko. Aww, Ania tak słodko spała. Dobra, Sykes ogarnij dupę, cza znaleźć laptopa. Kątem oka zauważyłem, że leżał na szafie. Kurwa, co on tam robił to nawet tego wiedzieć nie chcę. Ta, wszystko fajnie, tylko jak ja go stamtąd ściągnę? Za niski jestem, ja pierdole. Wziąłem krzesło i stanąłem na nim. Gdy ściągnąłem laptopa, z szafy spadło kilka książek. No zajebiście, obudziłem Anię. Szybko odłożyłem krzesło na miejsce, a laptopa położyłem na biurku. Podszedłem do łóżka.
- Skarbie, przepraszam. Chciałem tylko wziąć laptopa, bo muszę zrobić zakupy. Śpij jeszcze, przyjdę do ciebie później, obiecuję. - szepnąłem i pogłaskałem ją po głowie. Ona tylko się uśmiechnęła i odwróciła tyłem do mnie. Uff, poszła spać. Po cichu wyszedłem z laptopem w ręku. Usiadłem przy stole w kuchni i włączyłem go. Nie minęło piętnaście minut, a już wszystko kupiłem. Dostawa powinna zaraz przyjechać. Tymczasem ja ogarnąłem trochę kuchnię, bo kurwa jak chlew wyglądała. Akurat zadzwonił dzwonek do drzwi. Podbiegłem do nich, a po chwili już miałem wszystkie potrzebne produkty. Położyłem je na blacie, a resztę zbędnych schowałem. No to tak, wymyśliłem, żeby może jakiś makaron zrobić, tylko jaki... Hmm, może z brokułami? Albo szpinakiem? Tak, to dopiero była myśl. Makaron wrzuciłem do garnka, a z zamrażarki wyjąłem plastikowe pudełko, w którym był szpinak. Rozgrzałem patelnię i rozłożyłem na niej zielone "chwasty". Od razu wyjąłem czarne głębokie talerze, widelce, oraz kilka szklanek. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej jakiś sok, chyba jabłkowy, ale nie chciało mi się próbować. Naczynia rozłożyłem na drewnianym stole, do szklanek nalałem trochę soku. Makaron się ugotował, także musiałem go odcedzić. Szpinak też był już gotowy, so wrzuciłem go do dużej białej miski, a po chwili znalazł się tam również makaron. Starłem trochę sera, który po chwili też był w misce. Zmieszałem wszystko i położyłem miskę na stole. Włożyłem do niej dwie duże "łychy" i uśmiechnąłem się z dumą. Jam, Nathan Sykes przyrządził w tak krótkim czasie wyśmienity obiad. Dobra, teraz trzeba zwołać wszystkich do kuchni. Najpierw poszedłem po Sivę i Maxa, którzy już po chwili znajdowali się na dole. Potem pobiegłem do Jay'a. Wiem, że powinienem zostawić go samego, ale chyba musiał coś jeść, co nie? Zwłaszcza takie dobre danie, które sam przyrządziłem. Z lekkim wahaniem zszedł na dół. Została mi Ania. Cicho wszedłem do mojego pokoju, dalej spała. Podszedłem do łóżka i szepnąłem.
- Aniu, zrobiłem obiad. Przyjdziesz do nas? - otworzyła oczy i ziewnęła.
- Nathan, nie jestem głodna.
- Kotku, ale musisz coś zjeść. Jesteś osłabiona. - zaczesałem jej włosy za ucho.
- Nie muszę, naprawdę. Zaufaj mi, jest dobrze tak jak jest. - nie chciałem jej wierzyć, ale też wolałem nie wszczynać kolejnej awantury.
- No dobrze, ale i tak Ci trochę zostawię. - lekko się uśmiechnęła.
- Ok, potem zjem.
- Będziesz jeszcze spać?
- Wiesz, chyba nie... Pójdę do łazienki się odświeżyć. 
- Dobra, to do zobaczenia. - musnąłem jej usta i zszedłem na dół.
Chłopaki jedli w totalnej ciszy. Dziwiło mnie to, ale byłem tak głodny, że nie chciałem się tym wtedy zajmować. Pierwszy skończył Jay. Wstał, i już chciał odejść od nas, ale go zatrzymałem.
- Jay, czy mógłbyś z nami zostać? - Tom i Max również na niego spojrzeli. Odwrócił się w naszą stronę.
- A po co? Będziecie mnie pilnować, żebym znowu nie chciał popełnić samobójstwa?
- Stary, uspokój się, przecież wiesz, że chcemy dla Ciebie jak najlepiej... - odezwał się Max. 
- Chcemy Ci pomóc, nie rozumiesz tego? - spytałem.
- Chłopaki, słuchajcie. Nie jestem dzieckiem, żebyście musieli mnie pilnować. Mam swój rozum, nie potrzebuję niczyjej pomocy.
- Po tym, co zrobiłeś, wątpię, żebyś miał rozum. - dodał Tom. Jay ze smutkiem na niego spojrzał.
- Myślisz, że jest mi z tym łatwo? Myślisz, że tego chciałem?
- Jay posłuchaj, jeśli masz jakiś problem, to przecież możesz nam o tym powiedzieć. My Cię zrozumiemy, pomożemy Ci... - powiedziałem. Miałem przeczucie, że coś go dręczy. Ale nie ta cała sprawa z Gosią, coś innego. Musiałem się dowiedzieć co. Musiałem mu pomóc.
- No dobra... - rzekł i usiadł na swoim miejscu. - Kiedy miałem osiemnaście lat, zerwała ze mną dziewczyna. Byliśmy ze sobą całe dwa lata, myślałem że nasz związek może trwać wieki. Pomyliłem się... Rzuciła mnie z tego samego powodu, co ja rzuciłem Gosię. Zraniła mnie, nie mogłem w to uwierzyć. Tak dobrze nam się układało...


Podoba się ? Wiem, że nie xDDDD. 
Ale napisałam, wreszcie hyhyhy. ;)
Tak mnie naszło, że aż napisałam. Cud, zapiszcie to w kalendarzu. : D
Ja lecę, pa. c:

środa, 1 maja 2013

Rozdział 26

*** oczami Jay'a ***
To co powiedział mi Nathan totalnie nie miało sensu. Musiałem zerwać z Gosią. Przynajmniej na chwilę. Nie układało nam się od jakiegoś czasu. Kocham ją, ale musimy zrobić sobie przerwę. Nie chcę z nią zrywać na zawsze, nie mógłbym tego zrobić. Dobra, McGuinness, ogarnij się i zadzwoń do Gośki ! Niech moc Slasha będzie ze mną przez cały czas.
- Halo ? - mm, kocham ten jej głos. Trudno będzie mi się z nim rozstać, ale będę musiał jakoś wytrzymać.
- Gosia, możesz się teraz ze mną spotkać ? - byłem zdenerwowany. Bałem się, że ona to wyczuje.
- Pewnie, ale... Jay, coś się stało ? - no świetnie. Po prostu zajebiście. Mam przechlapane. A jeśli od razu pomyśli, że chcę z nią zerwać ? Co się wtedy stanie ? Ona może sobie zrobić krzywdę. Nie dopuszczę do tego. No, ale... ugh, Jay ! Wytrzymaj !
- Nie, nic tylko... to znaczy... w sumie to tak. Spotkajmy się pod pizzerią niedaleko Twojego domu.
- Okay, będę za 10 minut. - rozłączyłem się i ubrałem na siebie czarną bluzę z kapturem. Jeszcze tylko telefon do kieszeni i wyszedłem z domu. Pod pizzerię 5 minut - spoko. Zdążę jeszcze sobie moją przemowę wymyślić. Idę, idę. Kabum ! Kurwa, ona już tam stoi. Dobra, będę improwizował. Kiedy mnie zobaczyła, odwróciła wzrok od chodnika, uśmiechnęła się i mi pomachała.
- Hej. - odezwała się czule i cmoknęła mnie w policzek. I te pocałunki. Mmm, ale się rozmarzyłem. Nigdy ich nie zapomnę.
- Będę za nimi tęsknił. - jesus, ja to powiedziałem na głos ?! Kurwa. Co ja jej teraz powiem ?!
- Jay, za czym ? - coś muszę wydukać.
- Em... za... lokami... tak ? ... tak. Za lokami. Postanowiłem wyprostować włosy i je ściąć. - co ja kurwa gadam ?! Jay, nie żartuj. Powiedz jej prawdę. Zaboli ją to, wiem. Ale muszę to zrobić.
- Serio ? Hm... nigdy nie sądziłam, że mógłbyś coś takiego zrobić swoim ukochanym loczkom. - pogłaskała mnie po głowie. Ach... - Mówiłeś, że nigdy ich nie zetniesz, ani nic, a tu coś takiego, no podziwiam Cię... - no nie wytrzymałem !
- Gosia, musimy zerwać ! - nie chciałem słuchać jej histerii, ani płaczu, ani tego, że się tego nie spodziewała, że myślała, że ją kocham. Nie chciałem. Po prostu. Odszedłem stamtąd jak najszybciej. Ja ją kocham. Miałem zamiar wtedy jej wszystko wyjaśnić, ale to co tam powiedziałem złamało jej serce. Na pewno złamało. Nie uwierzyłaby mi w tą całą przerwę. Znienawidziła mnie. Na pewno. Przecież wcale tego nie chciałem ! Chciałem dać nam trochę czasu. Ja naprawdę ją kocham i chcę dla niej jak najlepiej. 
- Jay ! Czemu ?! - słyszałem jej krzyki. Nie mogłem być kimś takim dla osoby, którą tak mocno kocham. Dobra, odwróciłem się. Ale ona tylko upadła na kolana i płakała. Nic dziwnego, złamałem jej serce. Ale to tylko przerwa, nawet nie prawdziwe zerwanie. Żadna zdrada, nic z tych rzeczy. Nie zrobiłbym jej tego. A jednak, zraniłem ją. Pójdę się zabić. Nie chwila, na pierwszym miejscu wstawię uchlanie się w cztery banie. Dopiero potem samobójstwo. Gdy już wróciłem do domu, pobiegłem do swojego burdelu i zamknąłem drzwi na wszystkie spusty. Nikt nie powinien mi wtedy przeszkadzać. Kurwa, łzy się polały. Nie Gosi, moje. Wrażliwy jestem, ona również. Nie można było jej zranić. A ja to zrobiłem. Zbyt często przeze mnie cierpiała. Ostatnio pomyślała, że się z nią nudzę, że ją zdradzam, a ja jej piosenkę zaśpiewałem i mi wybaczyła. Poczuła się szczęśliwa. Ja pierdole, co się ze mną dzieje. Nigdy taki nie byłem. Nie zraniłbym kogoś, na kim mi strasznie zależy. A na Gosi mi w chuj zależało. Muszę to jakoś odkręcić. Tylko jak ? Ona nie będzie chciała ze mną gadać. Nic nie wymyślę. Nigdy mi nie wybaczy. Nigdy już ze mną nie będzie. Nigdy nie będę już jej chłopakiem. Tylko wrogiem. Kimś, kogo nienawidzi. To takie okropne. Jośka nie przetrwa. To było gdzieś na początku czerwca. Lekcja gitary w szkole muzycznej. Kiedy tylko zaczęliśmy śpiewać, kiedy tylko na nią spojrzałem... Wiedziałem, że ona do końca życia będzie moja. A tu proszę, debilizm się u mnie uaktywnił i dziękuję, do widzenia. Boże... co za idiota. Olać alkohol, idę się zabić. Nie mam innego wyjścia. Ciekawe, czy reszta chłopaków jest w domu. Nathan to tam za Anką pobiegł i raczej jeszcze nie wrócił. Zostali mi Max, Tom i Siva. Pewnie każdy siedzi u siebie. Więc nikt mi w niczym nie przeszkodzi. Zszedłem szybko do kuchni. Grzebałem w szufladach, nigdzie nie mogłem ich znaleźć. Chwila, może są w szafce na leki. No tak, tabletki nasenne chyba są tabletkami, tak ?! A tabletki to leki. Ja pierdole, przez to wszystko bardziej zgłupiałem. Dobra, wyrzuciłem z szafki wszystkie pudełka na kuchenny blat. Bandaże, aspiryna, woda utleniona, spirytus... To nie to. No gdzie one są ?! Dobra, znalazłem. Jedną czy dwie ? Chuj z tym, biorę całą paczkę. Schowałem wszystko do szafki, żeby się chłopaki nie skapnęli jakby tu weszli. Dobra, biorę i do pokoju. Szybko rzuciłem tabletki na łóżko. Zamknąłem drzwi. Podszedłem do łóżka. Kurwa, nie zakluczyłem drzwi. A kij z tym, jak już umrę, to się jakimiś jebanymi drzwiami przejmować nie będę. Usiadłem na łóżku. Wyjąłem z kieszeni komórkę. Spojrzałem na tapetę. Widniało na niej zdjęcie Gosi ze mną. Mówili, że jesteśmy śliczną parą. Niezwykle dobraną. Sorki, byliśmy. Śliczną parą. Niezwykle dobraną. Tsa, a teraz ja to wszystko spieprzyłem. Co chwila spoglądałem na zdjęcie, co chwila na pudełko tabletek. I tak na zmianę. Nie chciałem się zabijać. Chciałem jeszcze żyć i wszystko wyjaśnić. Ale wiedziałem, że Gosia mi nie uwierzy i sama sobie coś zrobi. Nadal ją kochałem, a skoro nie mogłem nic z tym zrobić, to pewnie miało tak być. Przecież i tak w końcu kiedyś byśmy zerwali. Na przykład, ona ze mną. Poczułaby, że nadszedł ten czas. Najgorsze uczucie w moim życiu. Jeszcze raz spojrzałem na telefon. Uśmiechnąłem się lekko.
- Kocham Cię skarbie... - po policzku spłynęła mi ostatnia łza w moim życiu. - ... i przepraszam. - spadła ona na ekran telefonu. Delikatnie odłożyłem telefon na łóżko tak, aby łza nadal tam pozostała. Chciałem, aby wszyscy wiedzieli, że popełniłem wielki błąd i bardzo, ale to bardzo tego żałuję. Otworzyłem opakowanie i wysypałem na rękę kilka tabletek. Obróciłem każdą palcami. Dobra, Jay. Weź się w garść i zrób to. Okay, pierwsza do ust. Połknąłem. Nie było tak źle. Wziąłem resztę z opakowania i połknąłem wszystkie naraz. Dobra, na razie wszystko jest okay. Wstałem na chwilę z łóżka, ale już po sekundzie poczułem dziwny ucisk w sercu, a potem zawrót głowy i upadłem na podłogę. Kiedy spadałem, chyba w coś uderzyłem, bo razem ze mną spadło coś jeszcze. Miałem nadzieję, że to nie załzawiony telefon. Chwila, to było coś ze szkła, bo się roztłukło. Hm, przed łóżkiem była mała komoda, na której leżała szklana ramka na 5 zdjęć. Na jednym byłem ja sam, na drugim sama Gosia, na trzecim ja z Gosią, na czwartym ja z chłopakami, a na ostatnim wszyscy razem wzięci, czyli my razem z dziewczynami. Rozpieprzyłem nasze wspomnienia. Jestem beznadziejny. Sądziłem, że już nie żyłem, ale nie... hm, minęła chyba godzina... tak myślę. A obudziłem się w pokoju, a nade mną Max, Siva i Tom.
- Chwila, chyba się budzi. - szepnął mulat.
- To ja wciąż żyję ? Kurwa. - próbowałem się podnieść, ale nie pozwalał mi potworny ból głowy. Dobra, musiałem się podnieść. Jakiś jebany ból głowy nie przeszkodzi mi w samobójstwie.
- Jay, uspokój się. Zaraz dzwonię po karetkę. - Max, pojebało Cię ?! Żadnych karetek !
- Nie ! Nie chcę żadnych karetek ! Żadnych jebanych lekarzy ! - przez tą wściekłość łeb zaczął mi walić coraz mocniej, ale wstałem. Po powstaniu zakręciło mi się w głowie, ale po krótkiej chwili odzyskałem równowagę.
- Dajcie mi jakąś żyletkę. - no znowu, powiedziałem to na głos. A chciałem, żeby to pozostało w moich myślach. Ale ten cholerny ból nie dawał mi myśleć.
- Że co ? Jay, nie mamy żadnych żyletek. Nie pozwolimy Ci tego zrobić. - dobra, jak chcecie. Wymyślę coś innego, ale jak już się ogarniecie. Usiadłem powoli na łóżko i wziąłem do ręki telefon. Otarłem łzę, która nadal tam była. Wow, przetrwała aż godzinę. Brawo. Znowu. Tapeta. Gosia. Nie mogłem o niej zapomnieć. Jak tylko na nią patrzę, to od razu przypomina mi się ten jej płacz, krzyki, moja ucieczka i próba samobójcza. Mogę sobie takie rzeczy przypomnieć nawet przy tak okropnym bólu głowy. A jednak, jestem dziwny. Seev i Tom usiedli obok mnie, a Max stanął przede mną patrząc na podłogę. 
- Max, co jest ? - spytał Tom.
- To. - wskazał palcem na wyznaczony punkt jego obserwacji na podłodze. Spojrzałem tam. Nie wierzę. Miałem rację. Rzeczywiście spieprzyłem nasze wspomnienia. Kurwa, co ja zrobiłem. Wszystkie ramki stłuczone, a zdjęcia pogniecione. Widocznie chłopaki wchodząc tu niechcący na nie nadepnęli. Ale to nic, w porównaniu do tego, co ja zrobiłem. Ale kolejna próba samobójcza nie ma żadnego sensu. Wiem, że i tak mi się nie uda. Najwidoczniej ktoś chce, żebym nadal żył. Dla niego. Tej osoby. Lub kilku osób. Lub całego świata. No tak, fani mi na to nie pozwolą. Może właśnie dlatego tylko zemdlałem. 
- Boże... - załamałem się. Po raz kolejny. Twarz schowałem w dłoniach i po prostu się popłakałem. Zniszczyłem nasze wspomnienia. Zniszczyłem jedyny dowód na to, że kiedyś moje życie było inne. Dowód na to, że kiedyś byłem szczęśliwy. Dowód na to, że kiedyś wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Dowód na to, że kiedyś żyłem marzeniami. Dowód na wszystko. Spieprzyłem wszystko.


Kobuszku masz ;3 ja Ci tam czekam na ślub :D
na szczęście Jay przeżył :3
ktoś się cieszy ? no wiem, wszyscy.
bez Jaya nie byłoby tych wszystkich odpałów.
oczywiście, cały rozdział pisany przy piosence, którą Kobusz niedawno poznała i polubiła ^^
sądzę, że ona bardzo mi pomogła w pisaniu rozdziału ;D
pasowała do dzisiejszego tematu nexta ;___;
komentujcie XD
papapapap

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 25

*** oczami Ani ***
Nie rozumiem, po jakiego chuja Nathan do mnie przychodził !? No dobra, kocham Go, a on kocha mnie, ale chciałam być sama ! Chciałam, żeby nikt mi nie przeszkadzał, a tu proszę... Nathan... w sumie, to jest dosyć słodki, kiedy się tak o mnie troszczy, ale coś za dużo tej słodkości. Wydaje mi się, że więcej się w naszym związku kłóciliśmy, niż kochaliśmy. Dobra, nie wracajmy już do tego tematu. Było, minęło... Ale cieszę się, że Nath teraz ze mną jest. Uwielbiam tak siedzieć w ciszy i tulić się do niego.
- Kochanie. - szepnęłam, a on spojrzał na mnie czule.
- Tak ?
- Może wrócimy już do domu ?
- A no tak, jasne. - uśmiechnął się i pomógł mi wstać. Kiedy się podniosłam, pocałowałam go namiętnie i ostatni raz mocno przytuliłam.
- Ooo, a to za co ?
- Za to, że po prostu jesteś.

*** oczami Gabryśki ***
- Nie byłoby problemu, gdybyś od razu poszedł do Nathan'a i mu to wszystko wytłumaczył, a teraz masz ! - krzyczałam na cały głos. Tom krążył po salonie i drapał się po głowie.
- Dobrze, przepraszam Gabi, ale nie dałem rady ! Jestem zbyt wrażliwy, żeby tak po prostu to zrobić.
- Ty ? Wrażliwy ? - wybuchłam ironicznym śmiechem. - Tom, nie rób sobie jaj. Przez Ciebie, Ania i po części Nathan, ale... nie, co ja gadam !? Oni mogą sobie zrobić krzywdę ! Mogą się zabić ! Leć po nich ! Już ! - warknęłam, a on patrząc na mnie z niedowierzaniem posmutniał, ale po chwili jego twarz wydawała się być poważna i wybiegł z domu.
- Ja pierdole. - co za burdel. Jakby się u nas same dziwki zalęgły. 
- Są już ? - wyjrzał zza drzwi Max.
- Nie. - odpowiedziałam cicho.
- Trzymasz się jakoś ? - usiadł obok mnie i objął lekko ramieniem.
- Nie.
- Na każde moje pytanie będziesz teraz odpowiadać 'nie' ?
- N... to znaczy... No przepraszam, ale boję się o nich.
- Gaba, strach nie może teraz nami rządzić. No chodź tu. - przytulił mnie mocno. Z jednej strony było mi bardzo miło - potrzebowałam tego wtedy - a z drugiej strony przez to całe zamieszanie w duszy oskarżałam siebie o zdradę.
- Max... nie. - rozpłakałam się. Kurwa, co ja robię !? Muszę się ogarnąć. Chyba wrócę do palenia. Tak. To najlepsze wyjście. Tak załatwię wszystkie swoje problemy. (Sora, że nie napisałam przy niej, że paliła, ale... ee tam XD) 
- Przecież do niczego Cię nie zmuszam. - tsa, obraził się. Fuck. Dobra, załatwię to potem. Muszę zapalić ! Wybiegłam z domu i po kilku minutach znalazłam się u siebie. Chwila, pasowałoby napisać Tomowi, że wróciłam. Hmm, tylko jak mu tu nakłamać, żeby się nie martwił za bardzo. Wiem ! Jesus, gdzie moja komórka !? A no fajnie, cały ten czas w domu była. Tylko gdzie ?! Pewnie, w sypialni. Pobiegłam do niej no i allelujah ! Znalazłam. Jedna kreska - bateria bitch. Nie chce mi się ładować. To przecież tylko jeden pierdolony sms.
,, Hej Tom. Źle się poczułam i wróciłam do siebie. Nie martw się. Powodzenia w poszukiwaniach. Pamiętaj, liczę na Ciebie. :* "
No i zajebiście. Idę do sklepu po fajki. Pasowałoby się przebrać. Bo w miniówie to chyba po fajki nie pójdę, co nie ? No właśnie. Too... SZAFA ! Trzeba z niej coś wygrzebać. O ! Mam : 

Idealnie ! Jeszcze tylko kłos i mogę iść. Załatwione.
Wyruszyłam. Do sklepu 10 minut. Przynajmniej schudnę po drodze. Ale pewnie coś słodkiego kupię. Kasy w chuj mam. Pieprzyć kalorie !
A w głowie sobie nuciłam Black Sabbath - Sweet Leaf.
Fajne, co nie ? No wiem, ja słucham tylko metalu i rocka. A nie, łan hujekszyn, Justyna Zjeber itp. Ale TW nie pogardzę. Oni to piosenki boskie mają. ♥
Doszłam już ! (bez skojarzeń XD)
Ale mało ludzi. To tak, do koszyka : jajka, masło, 2 paczki krówek, popcorn (oczywiście słodki), chrupki kukurydziane, pomidory, ogórki kiszone, mleko, soki - jabłkowy i bananowy, czekolada mleczna, papierosy i gumy miętowe.
Pozdrawiam biczees XD
Zapłaciłam, zapakowałam, do widzenia. Wróciłam, wpierdoliłam wszystko do szafek, lodówek i wgl. Ogarnęłam kuchnię i salon, bo jakieś 2 chujnie tam były.
Papierosy ! Są ! Na taras marsz !
A chwila, telefon ze sobą muszę wziąć, bo jeszcze ktoś zadzwoni i będzie jazda. Już mam i wracam na taras. Zapalniczka i papieros w dłoń ! Załatwione ! Lekki ogień błysnął i przybliżyłam go do końcówki papierosa. Pociągnęłam raz, dwa, trzy... Taak, tego było mi trzeba.
Ooo, ktoś dzwoni. Fajnie, Gośka. Dawno z nią nie gadałam. Czas na fazę. Tak, najczęściej z nią miałam te wszystkie 'podniety'.
- Szucham ?
- Gabi, to... to nie żarty. Dzisiaj zero fazy. - że co !? Chwila, ten głos... ona płakała !
- Gośka... co jest ? - to na serio nie były żarty.
- Ja... i on... no... Jay ze mną zerwał !
O kurwa... no tego to się już w ogóle nie spodziewałam...


Tamtararam ! ;D
Wiem, długo czekaliście, dlatego taki bonusik... Tak wiem.... Jośka forever . wiem, miało tak być. Ale innego bonusu nie wymyślę ! nie martwcie się.. Jośka powróci ;) to tylko tak na chwilę.
Dżejberd się musi połapać w tym burdelu xd
A... co do Nanki to... no wrócą przecież do domu :) nie bójcie się xd
Ach ta Gabi.. się za bardzo martwi ;_;
chyba ogarniacie wszystkie nazwy, co nie ?
jak nie, to już Wam wszystko mówię :
Nanka - Nathan i Anka
Jośka - Jay i Gośka
Mylwia - Max i Sylwia
Sironika - Siva i Weronika
Gom - Gabryśka i Tom
No więc... see you :3

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 24

*** oczami Nathan'a ***
Jezu ! Gdzie ona jest !? Nie mogę jej nigdzie znaleźć !
Chwila, może do niej zadzwonię.. ? 
Pik, pik, pik... Fuck, no odbierz misiek !
- Halo ? - usłyszałem jej zapłakany głos.
- Aniu, proszę, powiedz, gdzie jesteś ? Martwię się o Ciebie.
- Ja, już więcej nie mogę. Nie chcę być już przyczyną waszych kłótni. Przeze mnie The Wanted może się rozpaść.
- Chyba żartujesz. Skarbie, powiedz gdzie jesteś. Proszę. - już prawie płakałem. A jeżeli coś sobie zrobi ? Boję się. ;__; TAK ! Ja, Nathan Sykes z The Wanted się boję. Takie zdziwko c' nie ?
- Nathan, nawet jeśli się tu pojawisz, to nie zmieni moich zamiarów. 
- Co !? Jakich zamiarów !? Anka, to nie żarty ! - w końcu musi mi powiedzieć !
- Na pewno nie ma mnie w moim mieszkaniu ! - na pewno tam jest.
- Zaraz będę. - rozłączyłem się i szybko pobiegłem do jej dawnego domu. Wow, dawno tam nie byłem. Ona też. To chyba jedyny powód, dla którego tam poszła. Fuck, nie mam klucza. Fuck, przecież ona tam kurwa siedzi debilu. Via.
- Ania ! Jesteś tu ? - krzyczałem na cały dom, kiedy już się tam pojawiłem. Zamknąłem drzwi, bo może się jeszcze ktoś wkraść i mnie zabić. A co najwyżej, Anię. Muszę ją znaleźć.
- K..kto tam ? - Jezu, to ona ! Jej głos brzmiał, jakby była przerażona. Miała taki sam głos, kiedy pokazywała mi testy ciążowe. Się działo.
- Kochanie, to ja ! Nathan ! Gdzie jesteś ? - Bałem się o nią. Najzwyczajniej się o nią bałem. Zacząłem biegać po całym domu. W końcu zajrzałem do ostatniego pomieszczenia. Był to pokój, który przygotowywałem w tajemnicy dla naszego dziecka. Ukrywałem to przed nią od kilku dni. Przez tak małą ilość dni zdążyłem już pomalować ściany i sufit. Wcześniej był tam magazyn czy coś takiego. Zostały mi tylko meble. Zamówiłem je już i czekam na dostawę. Wchodzę. Nie ma jej w pokoju, ale z tego pokoju było wyjście na taras. Postanowiłem tam zajrzeć.
- Tutaj. - usłyszałem jej piękny szept. Uwielbiałem, gdy tak cicho mruczała. Siedziała przy poręczy i płakała. Twarz miała schowaną w głębokim kapturze. I to mojej bluzy. Tak ślicznie w niej wyglądała.
- Ania... - uklęknąłem przed nią tak, że gdyby się podniosła to moglibyśmy patrzeć sobie w oczy.
- Po co tu przyszedłeś ? - o, no i podniosła głowę tak, że aż się stuknęliśmy. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Pokonałbym nawet najtrudniejszą drogę, żeby być z Tobą. - szarpnęła mnie za koszulę i przyciągnęła mocno do siebie. Przykleiła się do mnie. Nie chciałem kończyć tego uścisku. Był czuły i niepowtarzalny. Potrzebowała wtedy mojej pomocy. A ja musiałem jej ją dostarczyć w pełnej wersji. 
Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Może nawet nie musiałem nic mówić ? Tak. To było bardzo dobre rozwiązanie. Kiedy tak siedzieliśmy na tarasie wtuleni w siebie przekazywała mi swoje przekonania, że takie zwyczajne przytulenie jej wystarcza. To jej pomogło. Wiem, że nie zachowałem się jak palant, ale chciałem to naprawić. Nigdy już jej tak nie potraktuję i nigdy jej nie opuszczę. Nigdy już nie będzie przeze mnie cierpieć i obwiniać się za to wszystko. 
- Dziękuję Ci. - wyszeptała. No i znowu, kocham ! Postanowiłem na to nie odpowiadać. Smile wystarczał. Mój smile odpowiadał na każde pytanie. 


Minęła godzina. I kolejna.
- Nathan ? 
- Tak misiu ? - podniosła głowę z mojego ramienia.
- Dlaczego ukrywałeś przede mną pokój dla Jamesa ? - to ostatnie słowo jakoś tak szybciej i krócej wypowiedziała.
- To miała być niespo... chwila. Jamesa ? - zdziwiło mnie to. JAMES.
- Tak. Jamesa. - uśmiechnęła się jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Chcesz powiedzieć, że... - chciałem, żeby specjalnie mi przerwała i dokończyła to zdanie moim ulubionym słowem. =)
- Tak...
James... zapamiętam to na zawsze.


No siema. ; D
Przerwa była. Zgadzam się *-*
Teraz ten next, to pisałam przez kilka dni, bo albo tu kumple, albo nauka, albo matka. Fuck you mother fucker. =)
Tak dodałam jako Nathanek. ; *
Ale taki krótszyy. ŻAL -.-
Jak chcecie, to komentujcie to gówno. xD
Ja spadam na krokietyy. Ee, co ja gadam. Już jadłam xxx
Nawet 2 ! Dziękuję za uwagę.
See ya ;3

czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 23

*** oczami Ani ***
Siedziałam tak w łazience i myślałam. O kurwa ! 
GŁODNA JESTEM !! ;D
Paczam w lustro. Wyglądam jak troool . :P o.O
Ale chuj mnie to. Wychodzę i do kuchni . Chciałam po drodze wejść do pokoju Nath'a , ale bałam się z spojrzeć mu w oczy , po tym co zrobiłam.... ;c Więc , kierunek : KICZEN  <33
Schodzę po schodach < troool > : D i jakieś głosy słyszę . Ę , o co kaman ? Max mi pisał esa , że idzie na siłownię , a ja go tam słyszę . o_____O Jay'a i Sivę też , a mieli iść na zakupy do galerii . A o Toma to się nie martwiłam , bo przecież nigdzie nie wychodził . Chwila, chwila.... GABAA ?!
Nie no , przegięcie . !
Wchodzę i nagle STOP !
Paczadła zwrócone na mnie i szok ;_;
- Tak wiem , wyglądam jak szop , ale zamknijcie te gęby bo wam muchy wskoczą. - wydukałam.
- Ania ..... co się stało ?! - o looool . jak Zajan Malik " vas happenin ?! " ŻAL -,- A to oczywiście było w specjalnym wydaniu Gabryśki XD
- Tom , nie mówiłeś jej ? - to było dziwne... Thomas zawsze mówił Gabryśce ... WSZYSTKO !
Nastała cisza... WOW ! Cisza ?! U nas niespotykane. ;D
- Parker , o czym miałeś mi powiedzieć ? - uuuuu , ciekawe jak się wytłumaczy ^^
- Ee... ja... - nie jąkaj mi się tu Thomas !
- To ja się zmywam. - powiedział Max i zwrócił się ku schodom , a za nim Seev i loczek , ale Gaba ich zatrzymała.
- Nie ! Nikt nigdzie nie idzie... - spojrzała prosto w oczy Toma. - Tom , dlaczego nic nie mówisz ? - znowu nie odpowiedział. OGAR ! -,- - Skarbie , odezwij się ! - potrząsała nim.
- Gabrysiu , przepraszam ! - wydarł się. Szacun *.* - Nie chciałem Ci mówić , bo nie chciałem obarczać Cię problemem wyłącznie Nathana i Ani. Proszę , wybacz mi ! - aż klęknął przed nią. Czemu Nath tak nie robił ? o.O
- Ale o czym ?! 
- To... - przerwałam mu.
- Dobra Thomas , ja już jej powiem. - i jeb =,= nie no , braciszka bym nie uderzyła ... Chyba że poduszką na piżama party & melanżyk oczywiście :D - Kończcie ten obiad , czy co tam robiliście , a ja pogadam z Gabrysią.
- Spoko. - odpowiedział i chłopaki wrócili do gotowania. Ja pociągnęłam Gabi za rękę i udałam się z nią do salonu.  - A i Anka ! - zawołał Parker. - Dzięki . - i smajl :3 Odwzajemniłam i usiadłam z Gabryśką na kanapie.
- Posłuchaj... - już miałam zaczynać swoją wstrząsającą historię , aż tu nagle na dół wparował wkurwiony Nathan.
- Anka ! - ups , chyba chodzi o mnie :D wstałam , a on aż podbiegł do mnie. - Wyjaśnij mi jedną rzecz. Dlaczego to Parkerowi powiedziałaś o swoich rodzicach , a mi nie ?! - chłopaki wyszli z kuchni i stanęli w salonie.
- Ej ! Nie drzyj się na nią ! - krzyknął Tom. - Ciesz się , że w ogóle komuś powiedziała ! 
- Taa , jasne. Mam się cieszyć , że to Tobie gada o tym , co działo się w jej życiu , a nie mnie ?! No to super , ale mam zaciesz ! Zaraz wykonam dla Ciebie Happy Dance !
- Nathan ! Uspokój się ! - krzyczałam przez płacz. Tak , oczywiście , że płakałam.
- Anka ! Kurwa mać ! Jak mogłaś mnie tak potraktować ?! - normalnie. ;/
- Przecież wiesz , że nie chcę , żebyś przeze mnie miała smutasa . Kocham Cię , ale... Jeżeli tak to odbierasz , to dziękuję bardzo . Nara . - palnęłam i wybiegłam z domu . Chciałam być wtedy sama. I nie , nie będę się znowu rzucać z mostu . Przestarzałe . Chciałam być po prostu sama.
*** oczami Nathan'a ***
- No i co kurwa zrobiłeś ?! - wydarł się na mnie Max.
- Ja pierdole , a Ty co byś zrobił ?! Nie rozumiesz ?! Anka to moja dziewczyna , a o swoich największych problemach mówi Parkerowi ! - no kurwa , wkurwiłem się . A to kurwa nieładnie . Już chciałem się na niego rzucić , ale użyłem swojego wyimaginowanego mózgu i zostałem na miejscu .
- Nathan , ogarnij dupę . Może nie chciała Cię obarczać swoimi sprawami . To dla niej naprawdę trudne . Nie dość , że ma kłopoty z rodziną , to jeszcze Ty jej robisz wyrzuty . Nie łatwo jest komuś opowiadać o tym najważniejszej osobie w swoim życiu . Może wolała się wygadać komuś , kto może ją zrozumieć . Przykro mi , że nie powiedziała tego Tobie , ale może pomyślała , że jak Ci o tym opowie , to z nią zerwiesz . - CO ?! Miałbym z nią zerwać ?! Ja ją kocham . ♥ Nie , nie mogę .
- Kurwa , co ja zrobiłem . Muszę ją znaleźć . - i wybiegłem pędem z domu. Biegłem i biegłem . Nigdzie jej nie było . Sprawdziłem jej wszystkie ulubione miejsca . Byłem nawet w szkole muzycznej , ale niestety . Most odpada . Nie jest taka głupia , żeby znowu chcieć się zabić . A może . Kompletnie nie wiedziałem co wtedy myśleć . Jestem po prostu debilem i tyle . Normalny chłopak nie zachowałby się tak . I wszystko jasne . Jestem idiotą ! AMEN .______.


No siema , siema . ;**
co tam u was . ?
mam opóźnienie , ale zadam kilka pytanek . :D
jak tam po Walentynkach i Tłustym Czwartku . ? ;#
dostałam 2 i zjadłam 5 . <3
dłuugo oczekiwany next . :D
Nars bejbuuu . :3

wtorek, 5 lutego 2013

The Versatile Blogger Award

Jezu, nie kminie tego, ale dobra. Nominujecie, to nie wasza wina. ;DD
Regulaminu mi się nie chce pisać. : > 
#LeniwaJa

 A więc.. thx za nominację od Lenkii . ♥ i od Natqa Sykes. ; **
Na fakty zaprasza Anka . Minęła 19:00 . a nie, 16:35 ^^

7 faktów o mnie. :
1. Kocham TW, 1D, JB, LM i Edka . ♥♥♥ xx
2. Nienawidzę selera, ani pietruszki. #FUUU . :/
3. Moje hobby to : śpiew, taniec i pisanie opowiadań . *,*
4. Moje życie to jeden wielki problem.
5. Słabo znoszę hejty . A fchuj ich jest.
6. Mam opinię : ,, Kozak w necie, pizda w świecie " : C
7. Trzymam się mimo różnych słów.


Dziękuję za uwagę, a no i jeszcze nominacje ode mnie. : 
1. http://cassieandnathan.blogspot.com/
2 . http://now-a-whispers-calling-me.blogspot.com/
3 . http://imaginy-thewanted.blogspot.com/
4 . http://imginy-the-wanted.blogspot.com/
5 . http://dagmarainathan.blogspot.com/

I chuj mnie obchodzi regulamin !
Spadam biczys ;*
Ave.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 22

*** oczami Nathan'a ***
Nie wiedziałem o co chodziło Ani, kiedy zapytałem ja o rodziców. Czemu nie chciała ze mną o nich rozmawiać ? Musiałem się tego jak najszybciej dowiedzieć. Jak wróciliśmy do domu, od razu chciałem ją o to zapytać, ale ona wyskoczyła z Jayem.
- Nath, idź pogadaj z Jayem. 
- A właśnie. Zapomniałbym o tym. Dzięki. - cmok w polika musi być XD I leeecę na górę . Osz kurwa, wyjebałem się na schodach  . ;/ Trochę przypał że przed Anią, ale z wdziękiem wstałem i udawałem, że nic się nie stało. Zapukałem przed wejściem do pokoju loczka i wszedłem.
- Hej stary. - nawet mi nie odpowiedział ! Żal -,- chyba rzeczywiście coś go gnębi .
- Co jest ? - zapytałem i usiadłem pod ścianą obok łóżka, na którym leżał.
- Nic. Po co tu przyszedłeś ? - eee, what ?!
- Kurwa, przecież widzę, że coś jest nie tak i przyszedłem, bo mój kumpel jest w potrzebie. - i smajl :-)
- Nie powiesz Ance ? - podniósł się. Coo ? Mojej Ani mam nie powiedzieć ? No dobra. :3
- Nie, obiecuję. No, co się stało ? - powtórzyłem.
- Słuchaj, dużo myślałem nad moim i Gosi związkiem i, doszedłem do wniosku, że powinniśmy zrobić sobie przerwę. - oy, to żeś mnie zaskoczył :o :o :o 
- Jay, nie żebym miał jakieś co do tego wątpliwości, bo nawet je mam, ale czy nie uważasz, że zerwanie z nią, po tym , co tu wczoraj odstawiłeś , jest dobrym pomysłem ? - moje wonty . ^^
- Myślałem o tym i wymyśliłem - chłopie, Ty to już kuźwa nie myśl ;p - że dobrze to zniesie. - WTF ?!?! Gośka ma coś dobrze znieść ?! Żal mi Cię chłopie . : D
- Nie sądzę, żeby dobrze to zniosła. Weź się jeszcze trochę zastanów. Znasz Gosię bardzo długo i powinieneś chyba wiedzieć, jaka jest.
- No wiem. Masz rację, przemyślę jeszcze to.
- Spoko. To ja spadam. - poklepałem go po ramieniu i wyszedłem z pokoju. Zanim zszedłem na dół zajrzałem jeszcze do swojego i zabrałem brudne naczynia . ;/ Nie może być bajzel, bo się Anka wkurwi. :p
Schodzę cicho po schodach, bo coś tam Anka gada z Tomem. What The Fuck ?!
- Ale nie mogę sobie nawet wyobrazić, co oni jej teraz robią... - nie czaję czegoś. Awwww *,* przytulił ją . Kocham GO. Eee, co ja gadam ? xD Jak się od siebie oderwali, to żem szklankę upuścił i paczadła na mnie o.O
- N..nathan ? - wymrukała Ania. Dobra, bulwers się pojawił i się ujawniłem.
- Tak ! Ja ! I nie mogę zrozumieć, dlaczego to Tomowi mówisz takie rzeczy, a nie mnie ! To chyba ja jestem Twoim chłopakiem co nie ?! - koniec bulwersu i pobiegłem do swojego pokoju. Stanąłem przy oknie i myślałem. Kurfa, ja jestem jej chłopakiem, a nie Tom, i to jemu to powiedziała ? Nie rozkminiam.
*** oczami Ani ***
- Wszystko w porządku? - byłam zszokowana . :/ Nie Thomas, nie jest wszystko w porządku ! : C 
- Nie, Tom. Nic nie jest w porządku. - powiedziałam i uciekłam na górę do łazienki.
Nie chciałam wtedy z nikim rozmawiać. Musiałam się porządnie wypłakać. TAG ;_;
Ii, przede wszystkim, musiałam to wszystko przemyśleć. Na pierwszym miejscu : ,, Dlaczego powiedziałam to Tomowi, a nie Nathanowi ? " On mnie za to znienawidził . Nie chcę tak. Kocha, Nejfana, a nie Toma. A może Toma ? NIEE ! Kocham Nathan'a . To Gabryśka kocha Toma, a on ją. Thomas to tylko mój braciiszek : ] Kocham go jak braciiiszka. XDD
*** oczami Toma ***
- Kurwa, mieszkam w domu wariatów. - powiedziałem. Nie no, na serio. Jeden ucieka, druga ucieka. Dobrze, że moja Gabiiś nie ucieka. Koocham ją. Anię też. Ale Anię jak siostrę ^.^ Cieszę się, że mi tak ufa i powiedziała o swojej rodzinie. Ale rzeczywiście mogła to powiedzieć Nathanowi. Przecież to jej chłopak. Ja też bym się wkurzył, jakby mi Gabi nie powiedziała o swojej rodzinie. Zaraz, zaraz . Booże, ja przecież nic nie wiem o jej rodzinie. No kurwa, fajny ze mnie chłopak ! Bluzę wdziewam i zapieprzam do Gabryśki oczywiście. To będzie trochę dziwne, że od tak się o to ją zapytam, ale muszę o niej wiedzieć takie rzeczy. Narazie znam tylko jej ulubione zajęcia, kolor, jedzenie i wgl. :DD 2 kroki i juuż jestem.
- Tom ? - taki szok ? -,-
- Gabi ? - bawimy się.
- Cześć. - rzuciła mi się na szyję normalnie. XD CMOK ! ;* Taki cmook. <33
- Wszystko u Ciebie ok ?
- Pewnie. Wejdziesz ? - ja mam wejść . Bzykanko się szykuuje ? : D
- No jasne, że wejdę . - zadziorny uśmieszek, obrocik na pięcie no i zajebiście. Do salonu. ^.^
- Too... - zaczęła.
- Too....?
- Może to zabrzmi dziwnie, ale , po co przyszedłeś  ? Nie, że mi to przeszkadza, możesz zawsze przychodzić.
- Wiem, wiem. Ale, musisz mi coś powiedzieć. 
- Słucham ?
- No więc... - kurfa, nie wiedziałem jak zacząć. - Opowiedz mi o swojej rodzinie. - tak walnąłem prosto z mostu -,- Wiem, pojebany jestem.
- Co ? 
- Noo, o rodzinie. Jestem Twoim chłopakiem, a nigdy mi jeszcze o tym nie opowiadałaś. Proszę, opowiedz. - słodkie oczka O.O jak u kotka ze Shreka *.*
- O rodzinie...Hmm.... rodzina jak rodzina. Mieliśmy wzloty i upadki. Zawsze trzymaliśmy się razem, dopóki ja nie wyjechałam. Rodzice się kochają, mój młodszy brat dobrze się uczy i nie ma żadnych problemów. Ja tylko czasami byłam takim wyrzutkiem, bo zachowywałam się jak popierdolona nastolatka, ale wszystko było dobrze i jest nadal. - uśmiechnęła się.
- Aa, czemu wyjechałaś do Londynu ? - takie pytanie również musiało się pojawić. Ale na razie , to dobrze się zaczęło.
- Zrozumiałam, że kiedyś i tak będę musiała wyjechać , nie koniecznie do Londynu, ale... przynajmniej tak wydawało mi się na początku. Myślałam, że rodzina będzie załamana, kiedy ich opuszczę, ale jednak... przyjęli tą wiadomość z uśmiechem na twarzy i od razu mi powiedzieli, że nawet kupili mi mieszkanie w Londynie. Byłam zdziwiona, ale nawet cieszyłam się, że tak to przyjęli. Gdyby byli załamani, pewnie zostałabym w Polsce i...
- I nie poznałabyś mnie. - CMOK ;*
- Tak. Ale prawdziwym powodem mojego wyjazdu była Ania. Jest moją przyjaciółką i chciałam jej pomóc. 
- Jesteś niesamowita. - przytuliłem ją. I tak... gdzieś ze 2 godziny tak siedzieliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy.
- Przyjdziesz dzisiaj do nas na obiad ? - spytałem.
- Pewnie. Możemy nawet już iść. - wstała z kanapy i złapała mnie za rękę.
- Super. - odpowiedziałem i wyszliśmy z domu Gabi.
Kiedy już znaleźliśmy się w naszym domu, pobiegłem na górę, żeby zwołać chłopaków i Anię. Dobra : Jay, Siva, Max, ja i Gabi. Nathan i Ania byli ' zajęci ' . :D ale nie , że zajęci ' tym ' tylko zajęci , bo się pokłócili. Wolałbym im nie przeszkadzać. Kuźwa, mam nadzieję, że się szybko pogodzą. Eee tam, Nath coś tam zagra na pianinku, ona się wzruszy itd. GIT ^^
- Dobra, zabieramy się za obiad. Nie mamy Nathan'a, bo... - kurwa, przecież im nie powiem co się stało. - bo jest zajęty, ale sami sobie też jakoś poradzimy co nie ? 
- Tak jest ! - wykrzyknęli Max i Jay.
- No i GIT . - ;D
- Ej, ale co robimy na ten obiad . ? - zapytał Seev.
- Nie wiem. - beka ze mnie . : 3
- To może spaghetti ? - zaproponowała Gabiiś. *.* Ty to masz wyczucie. XD
- TAG ;_; - MHM. Żal mi Siebie.
- Robimy ! - szumu, szumu, riki taki, my robimy... a to nie to. -,- nie pasuje !
Gotujemy, aż tu nagle do kuchni wchodzi...